Na początku tej podróży pojawiła się chęć wyruszenia na rowerze „na własną rękę”. Niezbyt daleko, ale jednak w miejsce, gdzie można doświadczyć czegoś niezwykłego. Poznać nowe miejsca i ludzi, bez konieczności przemierzania pół świata. Wybór padł na Ruś Podkarpacką, a stamtąd dalej wzdłuż granicy ukraińskiej. Michal Troup zdecydował się zabrać na podróż rower ekspedycyjny Kolos. Wycieczka miała trwać 12 dni. Potem wystarczyło tylko sprytnie spakować torby, przejść szybki kurs języka ukraińskiego i wyruszyć z Czeskich Budziejowic pociągiem najpierw do Pragi, a stamtąd do słowackiego Michalovce.
Tutaj zaczyna się jego pełna przygód podróż. Prowadzi ona dalej wzdłuż rzek i strumieni, po nieutwardzonych drogach i ważnych lokalnych trasach komunikacyjnych. Przez malownicze wioski Zakarpacia, ukraiński park narodowy Synevyr, miejsce urodzenia Nikoli Szuhaja w Koločavie, aż do rumuńskiej granicy przy mieście Sighetu Marmatiei, skąd zawraca w kierunku Węgier wzdłuż rzeki Tisy i prowadzi podróżnika przez słowacko-węgierską granicę do Koszyc.
Na wyprawę z Kolosem
Pokonanie setek kilometrów na rowerze górskim, który posiada Michal Troup, nie wydawało mu się idealnym rozwiązaniem. „Było dla mnie jasne, że na takim rowerze nie da się tego zrobić. Byłoby to po prostu niewygodne” – mówi. Poszukał więc w Internecie, gdzie zainteresowała go możliwość samodzielnego skonfigurowania online roweru wyprawowego marki Kolos, opracowanego przez firmę Citybikes. „Podobało mi się, że jest to czeska marka” – przyznaje. „Ponieważ sam mieszkam na stałe poza Czechami, staram się preferować czeskie produkty”. Miał możliwość skonfigurowania roweru Kolos zgodnie z własnymi wymaganiami, aż do najdrobniejszych szczegółów, a nawet przetestowania go przed zakupem. „Podobało mi się, że każdy rower trafia do produkcji jako oryginał, a poczucie, że coś zostanie wyprodukowane specjalnie dla mnie, wydawało mi się wyjątkowe”.
Przyznaje, że miał pewne obawy związane z długimi godzinami spędzonymi w siodełku. Dlatego przy wyborze siodełka postanowił nie oszczędzać. „Muszę jednak powiedzieć, że skórzane siodełko Brooks to naprawdę świetna rzecz. Nie jest najtańsze, ale wszystkim rowerzystom długodystansowym mogę je tylko polecić”.

Michal Troup nie wyruszył w taką podróż po raz pierwszy. Wyprawa na Zakarpacie poprzedziła jego podróż po Francji. „Podczas mojej pierwszej wyprawy nie doceniłem całkowitej wagi roweru wraz z bagażem, a tym samym średniej prędkości, jaką mogę osiągnąć przy „normalnym” wysiłku. Dlatego tym razem nieco zmniejszyłem dzienną liczbę przejechanych kilometrów. Ze względu na profil opon rower wyprawowy nadaje się raczej na utwardzone drogi, a nie na czysto górski teren. Tam, gdzie nie było innego wyjścia, musiałem pchać rower, co jest czymś, czego nie znają osoby jeżdżące na rowerach górskich. Jednak na bardziej płaskich odcinkach trasy jazda była bardzo „przyjemna” ze względu na profil roweru w porównaniu z MTB. Rower jako taki, wraz z dodatkami, takimi jak bagażnik lub torba rowerowa, sprawdził się znakomicie” – chwali.
Wyłączyć i jechać
Podróż po Zakarpaciu na rowerze zajęła mu około tygodnia. Nie chciał opuszczać tej dzikiej przyrody. To właśnie stąd wyniósł najsilniejsze wrażenia w postaci rozmów z lokalnymi mieszkańcami, które wspomina: „Nie zdajemy sobie sprawy, jak dobrze nam się żyje i jak często tego nie doceniamy. Taką wycieczkę polecam każdemu lokalnemu malkontentowi” – zauważa.

Podczas przejazdu z Zakarpacia do Rumunii myślał, że najlepsza część podróży już za nim. Jednak również u rumuńskich i węgierskich sąsiadów nie zabrakło niespodzianek.
Swoje wrażenia z podróży szczegółowo opisał w dwóch filmach, które są dostępne na YouTube.
Z prawie dwutygodniowej wyprawy komentuje z dystansem: „Jeśli zajmujesz stanowisko kierownicze, to w jakiś sposób musisz się „wyłączyć”. A jeśli do twoich hobby należy podróżowanie i sport, to jest to właściwie logiczna konsekwencja, dzięki której możesz poznawać nowe kraje w jak najbardziej autentyczny sposób i „na wyciągnięcie ręki” z lokalną społecznością”. Pojawienie się gdzieś na rowerze z czeską flagą z pewnością nie umknie uwadze miejscowych. „To idealny punkt wyjścia do rozmowy na dowolny temat, a to jest coś, co bardzo mnie bawi” – zauważa Michal Troup. „Oczywiście jest też strona fizyczna, fakt, że codziennie daje się z siebie wszystko. Ogólnie traktuję to jako wyzwanie, w którym trzeba się starać, dać z siebie wszystko, wszystko zorganizować samodzielnie i polegać głównie na sobie. A kiedy wszystko (łącznie z pogodą) się udaje, otrzymuje się za to piękną nagrodę” – podsumowuje.

Możesz wirtualnie wyruszyć w podróż Michała Troupa razem z nim.
Teaser
Podkarpacka Rus, część 1:
Podkarpacka Rus, część 2:
