Coroczna rodzinna dyskusja na temat sposobu spędzania wakacji, aby osiągnąć pożądany balans między przygodą, odkrywaniem, odpowiednim poziomem komfortu i wystarczającą ilością ruchu, po kilku sezonach spędzonych na długodystansowych wycieczkach rowerowych przybrała w tym roku dość zaskakujący kierunek. Ponieważ ważną rolę odegrało również wymaganie bardziej znośnego klimatu letniego, skusiła nas południowa Szwecja, w tym podobno ulubiona letnia destynacja szwedzkiej rodziny królewskiej, jaką jest wyspa Öland na Morzu Bałtyckim. A ponieważ Szwecja słynie z przyjaznego nastawienia do miłośników biwakowania na łonie natury, tym razem postanowiliśmy załadować rowery do przestrzeni bagażowej pięcioosobowego kampera i połączyć bliskość natury z komfortem domu na kółkach, którego niewątpliwą zaletą jest również szybsze przemieszczanie się do miejsc, które dopiero chcesz odkrywać. Abyśmy nie musieli ciągle przypinać i zdejmować rowerów z bagażnika, zabraliśmy składane rowery trekkingowe Montague Navigator, które można łatwo złożyć i rozłożyć za pomocą kilku prostych ruchów.
Rozkładanie i obsługa roweru Montague Navigator jest bardzo prosta.
Świetnie mieszczą się w bagażniku samochodu, gdzie są zamknięte na klucz. Nie musisz się już martwić, że rowery zostaną skradzione z bagażnika, gdzie nie są objęte ubezpieczeniem od kradzieży. Dodatkowo nie będą pokryte kurzem z drogi. Wystarczy je wyjąć, złożyć i ruszać w drogę!
Składanie i przechowywanie czterech rowerów w „garażu” kampera w ciągu trzech minut.
Podróż na północ odbyliśmy samochodem przez Niemcy, duńskie wyspy Fynn i Sjaeland, most wiszący nad cieśniną Wielki Bełt, aż do słynnego z nordyckich kryminałów mostu Öresund łączącego duńską Kopenhagę ze szwedzkim Malmö. Ta imponująca konstrukcja o długości 16 km składa się z tunelu podwodnego (3,5 km), drogi biegnącej po sztucznie usypanej wyspie (4 km) oraz samego mostu, który wydaje się wyrastać z morza.
Przyjazd na most Öresund.
W Danii i Szwecji nie pobiera się opłat za korzystanie z głównych tras drogowych, ale trzeba zapłacić za przejazd przez większe mosty, które są jednak majestatyczne. Nie chcieliśmy przegapić tego doświadczenia. Finansowo wychodzi to mniej więcej tyle samo, co rejs promem. Za przejazd przez oba mosty zapłaciliśmy równowartość 5 tysięcy czeskich koron. Podobną kwotę zapłacisz za przewóz czterech osób i dużego kampera promem. Prawdą jest jednak, że w przypadku podróży lądowej należy doliczyć zmęczenie związane z prowadzeniem pojazdu i coś dorzucić za zużyte paliwo. Promy do Szwecji odpływają np. z niemieckiego Rostocku lub z Sassnitz (w tym przypadku z przystankiem na wyspie Bornholm, która jest również sprawdzonym miejscem na letnią turystykę rowerową). Inną opcją jest polski port Świnoujście. My zdecydowaliśmy się na prom dopiero w drodze powrotnej do domu. Ponieważ jesteśmy całkowitymi nowicjuszami w społeczności tzw. „bydlíkarzy”, długa podróż przez Niemcy i Danię dała nam możliwość przetestowania infrastruktury poszczególnych krajów pod kątem wylewek do toalet, ścieków lub możliwości uzupełnienia zbiornika wodą pitną.
Nasz tymczasowy dom – pojazd Europeo 95 P.
W Danii te kwestie praktyczne można rozwiązać niemal na każdej większej stacji benzynowej lub parkingu. Zasady dotyczące parkowania kamperów są jednak w Danii bardziej rygorystyczne niż w Szwecji. Również olej napędowy jest najdroższy w najpołudniowszym kraju skandynawskim w porównaniu z Niemcami i Szwecją. Natomiast w Szwecji jest najtańszy. Jeśli potrzebujesz znaleźć miejsce na nocleg, możesz skorzystać z aplikacji Park4Night lub Stellplatz, które można łatwo połączyć z nawigacją, a ponadto opisują one zakres udogodnień, jakie oferuje dane miejsce parkingowe (toalety, woda pitna, zlew itp.) oraz ewentualnie, czy jest ono płatne. Aplikacja rejestruje miejsca, w których docenisz obsługę, ale także te, których głównym atutem jest to, że nie będziesz stać na parkingu przy drodze, ale możesz naprawdę świetnie się schować, na przykład prawie w środku lasu.
Nawet takie opuszczone miejsca można w Szwecji wykorzystać na jedną noc.

Na rowerze można dotrzeć tam, gdzie nie dojedzie kamper.
Natomiast rower składany już tak, a w przypadku modelu Montague Navigator można kupić również z napędem elektrycznym Pendix. Z Malmö, miasta położonego w najbardziej wysuniętej na południe szwedzkiej prowincji Skåne, wyruszamy przez portowe miasto Trelleborg dalej wzdłuż wybrzeża małą drogą przez malownicze nadmorskie wioski aż do miasteczka Ystad. Według aplikacji Park4Night mamy wstępnie wybrane miejsce, gdzie się zatrzymamy, ale po drodze kusi nas kwitnąca plaża z kilkoma samotnymi sosnami, ławkami piknikowymi i toaletą.

Mieszkanie nad morzem niedaleko miasta Ystad.
Zatrzymujemy się tutaj, aby rozkoszować się chwilą, której zazwyczaj doświadczają mieszkańcy śródlądowych regionów podczas spotkania z morzem. Temperatura powietrza wynosi 22°C, a woda jest orzeźwiająco zimna. Późnym popołudniem piaszczysta plaża jest prawie pusta, a następnego dnia podczas porannej kąpieli jest już zupełnie opuszczona. Nadszedł czas na wycieczkę na rowerach składanych, które okazują się naprawdę bardzo praktyczne. Bagażnik można na przykład wsunąć pod tylne koło, dzięki czemu służy on jednocześnie jako stabilny stojak. Wyruszamy wygodną asfaltową ścieżką rowerową przez port miasteczka Ystad. Wzdłuż wybrzeża prowadzi droga obok kolorowych domków plażowych.

Domki na plaży na szwedzkiej riwierze.
Kierujemy się do miasteczka Kåseberga z małą przystanią, nad którą góruje coś w rodzaju szwedzkiego Stonehenge, zwanego przez miejscowych Ales Stenar. Jest to megalityczny zabytek o kształcie kadłuba statku, największy tego typu w Szwecji. Miejsce to uważane jest za cmentarzysko, które pełniło również funkcję astronomiczną.

Menhiry Ales Stenar.
Z wyjątkiem krótkiego odcinka wzdłuż drogi, cała trasa przebiega ścieżką rowerową. Wzdłuż wybrzeża nie sposób nie zauważyć porzuconych betonowych bunkrów rozmieszczonych w regularnych odstępach. Krajobraz dominują pola i płaskie pastwiska, które często sięgają aż do morza. W pobliżu Ales Stenar krajobraz wznosi się kilkadziesiąt metrów nad poziomem morza i faluje niemal w stylu toskańskim, pełen pasącego się bydła, owiec i koni. Trasa prowadzi prawie wyłącznie po płaskim terenie, więc pokonanie 44 km na rowerze składanym nie sprawia większych trudności. Być może tylko w drodze powrotnej hamuje nas silniejszy wiatr.
Po obfitej kąpieli morskiej i kolacji przygotowanej z Express Menu w naszym domku na kółkach kierujemy się na północ, w stronę wyspy Öland, oddalonej od Ystadu o około 4 godziny jazdy. Część trasy pokonujemy w głębi lądu, mijając kilka mniejszych jezior (Hammarsjön, Ivösjön), skąd rozciąga się widok na szwedzkie lasy z bogatą roślinnością w postaci paproci i innych traw przypominających aksamitny dywan. Noc spędzamy w miejscu oznaczonym w aplikacji, w zatoce o nazwie Brunsvik. Jest ona pełna różnorodnej roślinności i ptaków wodnych. Półwysep wysunięty z zatoki w morze otaczają majestatyczne stare dęby, znajduje się tu na stałe zamontowany grill, ławki, toaleta i idealne do kąpieli drewniane molo, sięgające daleko od brzegu.

Zatoka Brunsvik.
Spotykamy kilku miejscowych, którzy przychodzą tu na poranne orzeźwienie, nawet w szlafrokach. Każdy, z kim się rozmawia, rozumie i mówi po angielsku, chociaż akcent jest krótki i fonetycznie przypomina niemiecki. Szwedzi nie marnują angielskich napisów w miejscach turystycznych — teksty są albo dość lakoniczne, albo odsyłają do kodu QR z bardziej szczegółowymi informacjami. Jednak zawsze można łatwo porozumieć się ze Szwedami po angielsku, chociaż ogólnie wydają się oni nieco bardziej powściągliwi niż Duńczycy. Dość często na drogach spotykamy zabytkowe amerykańskie samochody, które najczęściej prowadzą ekscentrycznie wyglądający sześćdziesięciolatkowie z dłuższymi włosami. Widać, że są to raczej przejażdżki rekreacyjne, których celem jest pokazanie się. Stopniowo dowiadujemy się, że chodzi o tzw. subkulturę raggare, która ma swoje korzenie w kontrkulturze młodzieży końca lat 50. XX wieku. Obecnie kojarzona jest przede wszystkim z mężczyznami w średnim wieku, którzy lubią się spotykać i prezentować swoje retro amerykańskie samochody. Trzeba przyznać, że mają się czym pochwalić — takich aut po prostu nie da się nie zauważyć na drodze.

Wyrafinowany zestaw raggare.
Kolejną ciekawostką, którą można zauważyć na szwedzkich drogach — oprócz tego, że jeździ się tu bardzo powoli i ostrożnie — jest fakt, że w około 90% przypadków większe samochody, w tym kampery, prowadzą kobiety. Nie udało nam się ustalić przyczyny tego zjawiska, chociaż mieliśmy różne hipotezy, w tym taką, że w Szwecji nie wolno pić alkoholu ani palić w miejscach publicznych, nawet w restauracjach. Przez kolejny, sześciokilometrowy, tym razem bezpłatny most przejeżdżamy z miasta Kalmar na wyspę Öland. Jedną czwartą wyspy zajmuje wapienny taras Stora Alvaret, tzw. Wielki Alvar. Wapienna równina pochodzenia lodowcowego z dawnej epoki lodowcowej jest pokazem barwnej roślinności w postaci dzikich ziół, w tym rzadkich gatunków.

"Tundra" Stora Alvaret.
Płaskowyż jest dostępny z kilku miejsc i można go zwiedzać pieszo, a w niektórych częściach znajdują się również trasy rowerowe. Najczęściej poruszaliśmy się w pobliżu wsi Kastlösa. Krajobraz jest zachwycający, często zamieszkały przez pasące się bydło, owce lub konie. Na Ölandzie praktycznie na każdym kroku można natknąć się na samotne megalityczne zabytki, a w każdej wiosce można zobaczyć mały wiatrak. Różnica polega tylko na tym, że w południowej części wyspy te małe budowle są w większości wykonane ze zwykłych szarych desek, podczas gdy na północy wyglądają nieco bardziej okazale i są pomalowane na czerwono. Morze w południowej części Ölandu jest nieco rozczarowujące.

Łupkowe południowe wybrzeże wyspy Öland.
Często jest pełne wyrzuconych na brzeg, cuchnących wodorostów, ale tym bardziej sprzyja różnym gatunkom ptaków i zapalonym ornitologom z zaawansowanym sprzętem technicznym, którzy potrafią spędzać całe dnie na obserwacji ptaków. Najpierw próbujemy szczęścia na południowo-zachodniej stronie wyspy, w pobliżu wsi Albruna. Zamiast kąpieli odkrywamy ruiny zamku, kopalnię łupków i muzeum górnictwa, w tym ścieżkę edukacyjną. Eksploracja plaż na południowo-wschodnim wybrzeżu Ölandu wygląda podobnie, dlatego decydujemy się wyruszyć na północną część wyspy, która obiecuje gwarantowane możliwości kąpieli oraz rezerwaty przyrody Trollskogen (Las Czarów) i Neptuni åkrar (Pola Neptuna). Mijamy miasto Borgholm z majestatycznym zamkiem, plaże wokół Djupviku, gdzie można wybrać się na rowerze ścieżkami biegnącymi tuż wzdłuż wybrzeża, i dalej na północ, gdzie krajobraz znów zaczyna pokazywać swoje inne oblicze. Pastwiska i pola uprawne ustępują miejsca równinie porośniętej karłowatymi drzewami, przechodzącej w lasy, za którymi kryją się romantyczne kąpieliska na rozległych plażach.

Plaże na północnym krańcu wyspy były tylko dla nas.
Rezerwat Trollskogen (Czarodziejski Las) na północnym krańcu wyspy naprawdę oczarowuje odwiedzających. Jest to jednocześnie obiekt edukacyjny. Wstęp jest bezpłatny. Można go zwiedzać zarówno na rowerze, jak i pieszo, wybierając jedną z kilku tras o różnym stopniu trudności. Biorąc pod uwagę, że znajduje się on praktycznie na poziomie morza, nie można mówić o żadnej trudności. Przylądek otoczony z trzech stron morzem był w dawnych czasach podzielony wielkim kamiennym murem. Pozostałości wału są widoczne do dziś. Według archeologów pełniły one funkcję sakralną, a mur stanowił symboliczną granicę między świętym terytorium, światem żywych i umarłych. Zobaczycie tu setki lat stare dęby, ale także karłowate, poskręcane sosny, które muszą stawiać czoła gwałtownym morskim wiatrom. Drewniany wrak szkunera rybackiego, który wyrzuciło tu morze podczas burzowej zimowej nocy na początku ubiegłego wieku, wciąż leży w piasku. Wszyscy siedmiu członkowie załogi przeżyli katastrofę.

Wrak szkunera w rezerwacie Trollskogen.
Wśród drzew można dostrzec latarnię morską Lange Erik, młodszą siostrę latarni Lange Jana na południowym wybrzeżu. Na skraju Czarodziejskiego Lasu znajduje się również końcowa stacja wąskotorowej linii kolejowej Böda Skogsjärnväg, która pierwotnie służyła do transportu drewna. W lesie pod Trollskogen znajdziemy również świetne miejsce na kampera, z którego można dojechać rowerem na dziką plażę. Las jest tu pokryty kwitnącymi dywanami, które przeplatają się z dojrzewającymi krzewami borówki i żurawiny. Nie zauważyliśmy tu śladów po grzebieniach zbieraczy leśnych owoców.

Nie można było się oprzeć jagodom i żurawinie.
Następnego dnia przenosimy się z północno-wschodniego cypla na północno-zachodni kraniec wyspy, do Neptuni åkrar (Pól Neptuna). Ta wyjątkowa kraina, utworzona przez osobliwe kamieniste pola, jest pełna wapiennych skamieniałości. Bliskość Morza Bałtyckiego i dzikie, pofałdowane ukształtowanie wybrzeża nadały tej części wyspy imię rzymskiego boga mórz, Neptuna. Na kamienistej plaży można znaleźć stosunkowo rzadką, ale tym bardziej interesującą florę. Na plaży na południe od Neptuni åkrar znajduje się cmentarzysko wikingów zwane Forgallaskeppet.

Pola Neptuna.
Nasz czas przeznaczony na letnie wakacje dobiega końca. Wracamy do południowej części kontynentalnej Szwecji, gdzie w regionie Skåne, w pobliżu wsi Ravlunda, przypadkowo trafiamy na teren poligonu wojskowego. Miejsce to jest wykorzystywane przez szwedzką armię do ćwiczeń wojskowych, ale dostęp do niego jest ograniczony tylko w czasie trwania ćwiczeń. Krajobraz jest tu jednak fascynujący.

„Szwedzkie Brdy”.
Wzdłuż wybrzeża, przez nadmorskie miasteczka Kivik, Vik i Simrishamn, z zachwycającym krajobrazem i doskonałymi warunkami do kąpieli, powoli wracamy do Trelleborgu, gdzie wsiadamy na prom firmy Stena Line do niemieckiego Rostocku. Połączenie roweru i kampera sprawdziło się znakomicie. W ten sposób można połączyć przemieszczanie się na długich i krótszych dystansach, zwłaszcza gdy ma się ograniczony czas. Trzeba jednak dodać, że do najlepszych miejsc można dotrzeć raczej na rowerze lub nawet pieszo. W tym zakresie „dom na kółkach” ma swoje ograniczenia. Choć daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa, w dzikiej przyrodzie bywa nieco nie na miejscu, a w małych nadmorskich miasteczkach trochę nieporęczny. W każdym razie – przygodom na dużych i małych kołach: powodzenia! Na pewno tu wrócimy.
